piątek, 28 października 2011

Tak więc filc.

Darujmy sobie definicję. Choć z niej wynika że to wyrób z runa owczegoczyli wełna, która nieodmiennie kojarzy się nam z babcią dziergającą na drutach. Słusznie... ale nie do końca.    To również nie tylko walonki, babci papcie (do papci jeszcze wrócimy), gumofilce lub wykładzina używana w salach gimnastycznych czy studiach nagraniowych.

Jest to, jak się okazuje bardzo wytrzymały i trwały materiał użytkowy, dający na dodatek spore możliwości kształtowania. No tak, ale nawet jeśli rzeczywiście tak dobry to cóż, kiedy kolor jakiś taki – szarobury.

Szarobury?! No to popatrzmy na te bieżniki, serwetki czy inne filcowe ozdoby na stół.


Wykonano je z wysokiej jakości barwionego filcu. Gwarantuje to, że zachowają swój wygląd mimo stawiania na nich setek talerzyków, kaw, herbat, dzbanków, cukiernic, łyżeczek, widelczyków. Są w stanie wytrzymać nerwowe palce młodzieńca w konkurach a nawet wiecznie lepkie rączki dziecięce. Filc, z którego je wykonano sprawia, że są bardzo odporne na pogniecenie i zabrudzenia, a jeśli nawet uda nam się je zbrudzić – nie zaszkodzi im ręczne pranie. I żadna z tych rzeczy nie jest na dodatek szarobura!

Ich formy są piękne, niekiedy zaskakujące, albo nawet bardzo zaskakujące jednakże to są przedmioty statyczne. Znaczy jak się je położy, lub postawi to będą leżały lub stały.

Co więc powiecie o tym, co jest z natury dynamiczne – mobilne czyli etui na telefon komórkowy czy torba na laptopa, torebki damskie albo absolutnie unikalne składane pantofle...

A wszystko zrobione z filcu!
I nie szroburego.
Chociaż szrobure mamy też.

Taak. Ciśnie się więc na usta  pytanie o granice możliwości wykorzystania filcu. Pewnie jakieś istnieją, ale jeszcze nie zostały osiągnięte. Jednego możecie być pewni: jeżeli zostanie z filcu zrobione jeszcze coś ładnego to na pewno będziecie mogli to obejrzeć i kupić u nas